Trzymajmy się morza
Stanisław Staszic

Z Nieporętu przez Kanał Żerański do Modlina cz.4 wyprawy tratwy Pielgrzym (retrospekcja)

Po prawie dwudniowym postoju w Nieporęcie i doposażaniu Pielgrzyma odcumowujemy w trójkę: Marek i dwaj Piotrowie, w kierunku śluzy Żerań. Ale zanim tam dotrzemy mamy do pokonania ciekawy odcinek drogi wodnej łączącej Jezioro Zegrzyńskie z Wisłą.

Jezioro Zegrzyńskie połączone jest z Wisłą Kanałem Żerańskim. Wodniacy chętnie korzystają z tej najkrótszej drogi do stolicy. Przy minimalnej wysokości piętrzenia woda podwyższona przez tamę sięga na Narwi do Pułtuska, a na Bugu do Popowa.

Wystarczy spędzić tu jeden dzień, aby dostrzec, że Jezioro Zegrzyńskie dzieli się na trzy wyraźne części. Szukając spokoju, warto odwiedzić akwen między Dębem a mostem drogowym w Zegrzu. Rozlewisko między Zegrzem na zachodzie a Rynią na wschodzie, nazywane potocznie Patelnią jest najruchliwszą częścią jeziora. Węższy fragment wiodący w stronę wideł Narwi i Bugu uchodzi za najbardziej malowniczy.

Kanał Żerański

Mniej więcej 4 km od Zegrza, na południowym brzegu jeziora znajduje się wejście do Kanału Żerańskiego. Siedemnastokilometrowe połączenie między Jeziorem Zegrzyńskim a Warszawą zbudowano w latach 1960–1966. Ten sam przebieg miał mieć projektowany już w XVI w. Kanał Królewski. Trzymetrowa różnica poziomu wody jest wyrównywana śluzą na Żeraniu. Kanał nie ma wyłącznie znaczenia rekreacyjnego – kursują tędy barki ze żwirem wydobywanym z dna Narwi.

Pierwotnie w XVII wieku w miejscu północnego odcinka dzisiejszego Kanału Żerańskiego, powstał Kanał Królewski z polecenia króla Zygmunta III Wazy. Zadaniem tego kanału było „ściągnąć wody z puszczy” (Puszczy Słupeckiej), czyli uregulowanie rzeki Długiej na odcinku od Kobiałki do Narwi, która zagrażała wylewami dworowi myśliwskiemu Wazów w Nieporęcie. Kanał Królewski, na odcinku od Aleksandrowa do Nieporętu, został wykorzystany przy budowie Kanału Żerańskiego. Na południe od rzeki Czarnej, Kanał Królewski przebiega po zachodniej stronie ul. Granicznej w Stanisławowie Pierwszym, a na terenie Warszawy pomiędzy ulicami Ruskowy Bród a Olesin. Na trasie kanału jest 14 mostów – 8 drogowych, pięć kolejowych i jeden magistrali wodnej.

„Spacerowy” spływ po bardzo spokojnym kanale Żerańskim. Na kanale nurt jest prawie nieodczuwalny. Podziwiamy widoki, co jakiś czas mijając wędkarzy i trenujących na początku kanału wioślarzy. Płynąc spokojnie, gęsto porośnięty i ocieniony drzewami kanał, przypomina w niektórych fragmentach mazurskie rzeki.

Przed śluzą po prawej burcie widzimy zacumowany jacht ,,Ojciec Bogusław”, nazwany tak na cześć jego pomysłodawcy i założyciela Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej – ojca Bogusława Palecznego. Jego budowa trwała czternaście lat. Przez te kilkanaście lat przez budowę tego pełnomorskiego szkunera przewinęło się blisko 200 bezdomnych. Ci najbardziej zaangażowani popłyną w dziewiczy rejs. Część z nich bardzo skutecznie wyszła z kryzysu bezdomności i z nałogów, choć oczywiście przez cały czas są zagrożeni powrotem.  Dowodzi nim kapitan Waldemar Rzeźnicki, szef Fundacji Ojca Bogusława Palecznego.

Śluza zlokalizowana jest na 0,321.-0,425. km. Nazwana została im. Tadeusza Tillingera, inżyniera hydrotechnika, projektanta dróg wodnych, autora pierwszej koncepcji żeglugowego kanału od Żerania do Jeziora Zegrzyńskiego. Jest to budowla jednokomorowa, betonowa o wymiarach komory 85 x 12 m i długości 104 m. Zastosowano na niej zasuwy płaskie, które zapewniają utrzymanie piętrzenia zarówno od strony Kanału Żerańskiego, jak i od strony Wisły w czasie dużych wezbrań, gdy poziom wody w Wiśle jest większy od poziomu wody w Jeziorze Zegrzyńskim. Komora betonowa śluzy składa się z 5 sekcji, w dwóch znajdują się galerie do napełniania i opróżniania śluzy.

Śluzę pokonujemy z marszu i cumujemy przy prawym brzegu. Tu dociera Wojtek i już razem w czwórkę ruszamy na Wisłę.

Cieszymy się perspektywą ciekawej przygody. Czekało nas prawie czterdzieści kilometrów spływu z prądem Wisły pod prażącym słońcem. Wchodzimy na Wisłę i dopływamy do mostu Północnego im. Marii Skłodowskiej-Curie.

Za ostatnim warszawskim mostem płyniemy najpierw obok odnowionego wierzbowego łęgu, sztucznych ptasich wysp urządzonych na zacumowanych barkach (to jedna z inicjatyw Warszawskiej Wisły, sprzyjająca podtrzymaniu dzikiego życia w obrębie miejskiej zabudowy) i w sąsiedztwie Lasu Młocińskiego objętego ochroną w formie użytku ekologicznego.

W sąsiedztwie ruchliwej Wisłostrady, tutaj przeprowadzonej estakadą wzdłuż Lasku Bielańskiego i pod wieżami kamedulskiego kościoła obok Akademii Teologii Katolickiej, spotykamy nieoczekiwanie siwe czaple na piaszczystym wzniesieniu rzecznej kępy; uwijające się mewy, rybitwy, krzyżówki; śmigające jaskółki brzegówki… Ot taki chaos, w którym obiekty przemysłowe, ruchliwa trasa wylotowa z Warszawy i most Północny sąsiadują z nie poddającą się regulacji rzeką, pełną dzikiego życia…

Musieliśmy uważać. Rzeka zaskakiwała wirami i nieoczekiwanymi falami, gdy chaotyczny nurt odbijał się od nierówności dna. Trzymamy się szlaku. Płynąc przy brzegu, mogliśmy natknąć się na rumowiska przykryte wodą albo na mielizny. Tratwa ma solidna konstrukcję, ale na przeszkodzie może utknąć albo i się uszkodzić. Nawet wodne zwierzęta i ptaki bywają narażone na kaprysy prądu ujętego w karby wałów przeciwpowodziowych po praskiej stronie, kamiennych bulwarów Powiśla; ściśniętego przez sponiewierane powodziowymi wezbraniami opaski, wędrujące mielizny piachu, zalegający gruz z ruin starej Warszawy, resztki metalowych konstrukcji…

Minąwszy zabudowania Burakowa, wpłynęliśmy w granice rezerwatu Ławice Kiełpińskie. Ujrzeliśmy w oddali pierwszą wyspę, rzeczną kępę, której początek wieńczą uschnięte drzewa zniesione przez wezbraną wodę..

Trafiamy wreszcie do rezerwatowej części Wisły. Poczuliśmy… egzotykę. Spodziewamy się samych fajnych wrażeń pogłębionych wspomnieniami obrazów rzeki fotografowanej o świcie. Wyniosła kępa rozdzielająca nurt na równorzędne odnogi jest pierwszym wyraźnym akcentem krajobrazu Ławic Kiełpińskich. Dalej było już tylko piękniej.

Szeroko rozlana rzeka jakby zwolniła. Powierzchnia wody wygładziła się. Płynący po niej topolowy puch zastygł. Wystarczyło jednak spojrzeć poza najbliższe otoczenie, by zobaczyć przesuwające się w oddali drzewa i dachy domów za wałami. Wisła, aczkolwiek stonowana, płynie jednak nieustępliwie.

Krajobraz wydaje się monotonny. Po kilku godzinach spływania w piekącym słońcu nuży. Daleka perspektywa obiecuje żmudną wędrówkę.

Po minięciu Dziekanowa rezerwat Ławice Kiełpińskie przechodzi w rezerwat Kępy Kazuńskie, który ciągnie się wzdłuż zasłoniętych przez łęgowy las zabudowań Nowego Dworu aż do ujścia Bugo-Narwi w Modlinie. Płynąc pod prażącym z góry słońcem, trzymając się lewego brzegu, wpadając chwilami w cień niezwykłych drzew na krawędzi podmywanych skarp, fotografujemy kaczki, rybitwy, wyniosłe topole urozmaicające brzegową linię, osypiska gruntu, odsłaniające mozaikę nasypanych przez lata pofalowanych warstw piasku i mułu.

Wrażeń jednak nie ubywało. Przed mostem zaprojektowanym przez Eugeniusza Hildebrandta w Nowym Dworze i wybudowanym w 1911 roku ujrzeliśmy wyspę zarośniętą przez wysokie drzewa oplecione dzikim chmielem. Górująca nad wodą twierdza Modlin, zbudowana na rozkaz Napoleona i rozbudowana przez Rosjan po upadku Powstania Listopadowego, której gmachy wzniesiono na wysokiej nadrzecznej skarpie, wzmocnionej potężnymi murami oporowymi.

W końcu odsłaniające się powoli ujście Bugo-Narwi, gdy podpływaliśmy do malowniczych ruin Spichlerza na cyplu u zbiegu rzek… to wszystko zwiastowało nieuchronny koniec tego etapu.

„Polska Amazonka” na tym odcinku jest nieco bardziej dzika. W ostatniej fazie spływu musimy, płynąc pod prąd, zmierzyć się z nurtem wpadającej do Wisły Narwi.

Stare mury spichrza wyłaniały się tajemniczo spomiędzy rosochatych topól ściskających ziemię u podnóża popadającej w ruinę budowli. Das Verwunschte Schloss (zaklęty – zaczarowany zamek) taką nazwę nadali Niemcy spichlerzowi w czasie okupacji. Oddaje ona urok i tajemniczość tego miejsca. Budowę rozpoczęto w czasach Królestwa Polskiego, w roku 1832. Twórcą projektu spichlerza był Jan Jakub Gay, a inwestorem Bank Polski. Ta monumentalna budowla została zbudowana na rzucie prostokąta o wymiarach 165,45m/22,00m. Od strony Narwi posiadała trzy otwarte portale. Portal środkowy, największy wyposażony był w urządzenia dźwigowe, ze schodami dochodzącymi do samego lustra wody. Od strony południowej, od lądu, budynek posiadał tylko jeden portal umieszczony centralnie. Grubość murów w części parterowej wynosi aż 180 cm. Spichlerz jest budowlą neorenesansową, czterokondygnacyjną od zewnątrz, wewnątrz posiadał sześć kondygnacji. Wiele elementów ozdobnych, a zarazem praktycznych jak np. uchwyty cumownicze w kształcie podkowy z pięknym odlewem głowy starca, dodaje tej budowli niesamowitego uroku. Jego budowę zakończono w 1844 r. W międzywojniu spichlerz był siedzibą Komendy Portu Wojennego Modlin, a potem Centralnej i Głównej Składnicy Marynarki Wojennej. Przechowywano w nim między innymi sprzęt saperski, funkcję tę pełnił do wybuchu II wojny światowej. W czasie bombardowania 1939 spichlerz został wypalony w środku przez bomby zapalające, jednak jego grube mury ocalały i w takim stanie dotrwał do końca wojny. W 1999 roku spichlerz zagrał rolę Zamku Horeszków w ekranizacji poematu Adama Mickiewicza Pan Tadeusz w reżyserii Andrzeja Wajdy.

Potem ujrzeliśmy ścianę długiego budynku koszarowego. Wznosił się nad nurtem Bugo-Narwi i odbijał w lustrze ospałego nurtu – Mały Petersburg…

Miejsce dotknięte burzliwą, pełną wojennych epizodów historią, mogące uchodzić za panteon uporczywej walki o polskość.

29 listopada 1918 r. na mocy dekretu Naczelnego Wodza – Józefa Piłsudskiego została utworzona Polska Marynarka Wojenna. Ze względu na dogodne położenie w widłach Wisły i Narwi zorganizowano ją w Modlinie. Wyposażenie techniczne i gospodarcze portu było bardzo skromne. Mieściła się tu tylko stocznia z podręcznymi warsztatami. Mimo to przeprowadzono tu wiele remontów jednostek rzecznych, zatopionych podczas I wojny światowej. Jednocześnie prowadzono prace nad przystosowaniem remontowanych jednostek do działań wojennych. To miejsce upamiętnione zostało przez Ligę morską i Rzeczną stosowną tablicą i kotwicą. Corocznie odbywają się tutaj uroczyste capstrzyki.

Cumujemy u podnóża twierdzy. Witają nas modlińscy piloci Czesław Łaszuk i Wawrzyniec Siewruk. Czeka też Gabrysia prezes kołobrzeskiej Ligi Morskiej i Rzecznej, która swoją fachową widzą wesprze załogę Pielgrzyma. Na nabrzeżu jest też współorganizatorka wyprawy Ela, również prezes, ale wyszkowskiego oddziału Ligi Morskiej i Rzecznej. Chciałoby się powiedzieć ,,… kobiety na tratwy…”. Powitanie bardzo uroczyste, piękne upominki i przepyszny poczęstunek. Zanim zasiądziemy do stołu jeszcze montaż masztu. Tu pomagają nam dwaj młodzi żołnierze, którzy niestety nie ujawnili skąd pochodzą. Nie mniej bardzo dziękujemy za nieodzowną pomoc. Jesteśmy w pełni ,,uzbrojeni”. Czas na nocne rozmowy.

Marek Padjas

Zdjęcia: Marek Padjas, Elżbieta Kasińska

Wykonawca: